Wybierałam się tam kilka lat i w końcu we wrześniu ubiegłego roku udało nam się tam zamieszkać, na jedną noc. Antico Principato di Seborga. 20 km w głąb Alp Liguryjskich, na północ od Bordighery i San Remo znajduje się księstwo Seborga. W Ligurii.
Wiadomo, że w połowie X wieku miejscowość została podarowana zakonowi Benedyktynów. W XVIII w Seborgę kupił książę Piemontu i król Sardynii, więc wraz z królestwem Sardynii w 1861 r znalazła się w Królestwie Włoch.
W 1954 roku mieszkańcy ogłosili niepodległość miasteczka (i przyległych terenów, w sumie 14 km kwadratowych) i stało się ono tzw mikronacją o nazwie Księstwo Seborga czyli Antico Principato di Seborga.
W 1963 r prezes miejscowej spółdzielni ogrodniczej Giorgio Carbone ogłosił się księciem Giorgio I. Panował aż do śmierci w 2009 r. Obecnie panuje Marcello I. Według uchwalonej w latach 90. konstytucji książę jest wybierany na 7 lat. Chyba więc w tym roku będą w Sebordze wybory. Książę Marcello jest zamożnym przedsiębiorcą, więc poddani nie muszą wydawać pieniędzy na jego utrzymanie.
Władzą ustawodawczą jest Rada Przeorów, to raczej nawiązanie do wielowiekowego władztwa benedyktynów. Nie są to księża, ale obywatele urodzeni, ochrzczeni i mieszkający w Sebordze. Władzę wykonawczą sprawuje Tajna Rada składająca się z księcia i 9 ministrów. Pięciu z nich jest wybieranych w drodze demokratycznych wyborów. Ciekawe jak u nas by się taki system sprawdził.
Oprócz tego jest tutaj również sindaco, czyli burmistrz, jak w każdej włoskiej gminie. I oczywiście kilkunastu urzędników.
Pałac rządowy, tu urzęduje książę |
Na dole w pałacu rządowym jest dobra restauracja |
Skrzynki na listy w barwach księstwa |
Od spraw zagranicznych jest księżna Nina |
Księstwo ma swoją flagę. Od 1995 r znowu emitowana jest lokalna waluta - luigino, której wartość jest równa 6 dolarom amerykańskim (stały kurs). Luigino był już emitowany w Sebordze w XVII wieku. Wydawane są również znaczki. Na rogatkach stoją budki strażnicze. Służbę pełni 1 żołnierz. To cała seborgańska Corpo della Guardia. Jest muzeum instrumentów muzycznych. Odbywają się różne święta z właściwą dla Włoch oprawą. To wszystko bardzo przyciąga turystów. Baza hotelowa została rozbudowana, miasteczko coraz bardziej się odnawia. Produkuje się i sprzedaje lokalną żywność, oliwę, wino. Księstwo prosperuje zupełnie dobrze, przy aprobacie włoskich władz. Jest własna gazeta, strona internetowa. Seborga uczestniczy w targach za granicą, książę składa oficjalne wizyty
W budce nie było akurat umundurowanego strażnika. Pojawia się tylko czasami. |
Kościół San Bernardino patrona Seborgi |
Zatrzymałyśmy się na obrzeżu położonej na wzgórzu Seborgi, w miłym i wygodnym agriturismo. Widok stąd rozciągał się piękny - na Alpy Liguryjskie i oddalone o 20 km morze.
Późnym popołudniem wybrałyśmy się do Seborgi. W górę prowadziła wąziutka droga. Udało się jakoś zaparkować, co jest problemem w każdym włoskim górskim miasteczku. Na Piazza przy wejściu już ustawiano stoły, bo wieczorem miało być jedzenie i tańce. Taka częsta w sezonie atrakcja dla mieszkańców i turystów. Oficjalne święto to przede wszystkim dzień patrona św. Bernarda - 20 sierpnia. Wtedy to jest uroczyście. Rodzina książęca, ministrowie, biskupi. Na tym spotkaniu towarzyskim podczas naszego pobytu książę się nie pokazał. Dostałyśmy biały jednorazowy obrus i zasiadłyśmy do jedzenia. Potrawy i napoje wydawały okienka, oczywiście za opłatą. Niewielką. Wzięłyśmy coniglio czyli królika po liguryjsku. Nie zachwycił. Wino też nie było zbyt dobre. Po prostu jestem już rozpuszczona winami z Sycylii, Trentino, Apulii, Piemontu...
Po jedzeniu na środku będą tańce |
Samo miasteczko to kilka pnących się lekko w górę wąskich uliczek, malowniczych zaułków. Wszystko stare i śliczne. Ślady kawalerów maltańskich, łukowate bramy, restauracje, sklepiki. Część jeszcze zaniedbana, ale już pałac rządowy odnowiony i widać działania renowatorskie w wielu miejscach. Bardzo dokładne obejście miasteczka zajmuje mniej niż godzinę. Bardzo dokładne. Po dwa razy chodziłyśmy niektórymi uliczkami, żeby doczekać do początku imprezy na placu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz