środa, 1 lutego 2017

Liguria, Cinque Terre


Liguria oferuje mnóstwo atrakcji. Zacznę od miejsc które oczarowały mnie od pierwszego wejrzenia. Cinque Terre. Ziemia pięciu miasteczek. Ziemia niezwykłej urody, która na zawsze pozostaje w pamięci. W tym roku minie 18 lat kiedy byłam tam po raz pierwszy. 
Wtedy z portu w Lerici popłynęłyśmy statkiem przez Zatokę Poetów (Byrona i Shelleya, którzy tam często bywali, a Shelley zatonął wraz ze swoim jachtem w pobliżu Lerici). Ten rejon ceniło również wielu innych artystów, pisarzy, poetów. Podobno w tle słynnego, znajdującego się w Galerii Uffizi we Florencji, obrazu "Narodziny Wenus" Boticelli  namalował Zatokę Poetów w części bliskiej Portovenere. 
Cinque Terre to 5 nadmorskich miasteczek wciśniętych w strome wybrzeże - Monterosso, Vernazza, Corniglia, Manarola i Riomaggiore. Wraz z niedalekim Portovenere i wyspami Palmaria, Tino i Tinetto zostały wpisane w 1997 r na listę światowego dziedzictwa kulturalnego i przyrodniczego UNESCO. Przez całe wieki miasteczka były najłatwiej dostępne od strony morza, dojazd z wnętrza lądu był bardzo trudny. Najlepiej na ośle. Pod koniec XIX wieku wybudowano nadmorską linię kolejową. Rybackie do tej pory osady przekształciły się w turystyczne. Teoretycznie można już do każdego z nich dojechać również wąską, krętą asfaltową szosą, ale same miasteczka zamknięte są dla pojazdów z zewnątrz. Istnieją jakieś niewielkie parkingi. Lecz nie należy liczyć na wolne miejsce. Najlepiej dojechać tam pociągiem z La Spezia, gdzie samochód można zostawić na przydworcowym parkingu. Od strony Genui wsiąść w pociąg można w Sestri Levante, Levanto czy gdziekolwiek indziej przy trasie pociągu. Na ogół dość łatwo przy  dworcach znaleźć miejsce na zostawienie samochodu, nawet bezpłatne. Raz jechałam do Cinque Terre z Lavagny, a w ubiegłym roku z Riva Trigoso (obok Sestri Levante), gdzie mieszkałyśmy w sympatycznym agriturismo. Najlepiej kupić bilet na cały dzień w obydwie strony. 
Wysiadamy w Monterosso al Mare. Śliczne miasteczko, chyba największe z pięciu. Dobrze jest pójść z pociągu prosto do portu i kupić całodniowy bilet na stateczki, które kursują pomiędzy miasteczkami (oprócz Corniglii) i na końcu do Portovenere. Samo Monterosso poprowadzi nas uliczkami wśród ładnych domów, sklepów, kościołów  i niezliczonej ilości barów, trattorii, ristorante i cafe. I wszędzie aż kipi śródziemnomorska roślinność. Kaskada bugenwilli wita mnie za każdym razem w górze głównej ulicy. 
Monterosso al Mare

Monterosso al Mare
Corniglia

Manarola

Santuario di Nostra Signora di Montenero
Trzeba pamiętać, że w południe wszyscy odpoczywają, nawet batelli (stateczki). Więc na lunch warto zatrzymać się w jednym z miasteczek. Najlepiej w Vernazzy i pójść do trattorii "La Piva" na risotto con frutti di mare. Boskie, nigdzie indziej takiego nie ma. Byłyśmy tam we wrześniu 2011 roku i cały czas od tej pory chodziło za nami. Po pięciu latach wybrałyśmy się na risotto ponownie. Nic się nie zmieniło. Ten sam wspaniały smak, ten sam przesympatyczny właściciel. Lepiej być tam zaraz po 12:00, bo za chwilę wszystkie stoliki zajęte.
Risotto wjeżdża na stół jeszcze bulgocące w kamiennym garnku. Głowiłam się długo nad zagadką jego smaku. To kwestia dodania sporej ilości pepperoncino. Właściciel to potwierdził. Zauważyłam już dawno, że pepperoncino wydobywa smak potraw. 


Właściciel trattorii nawołuje hałaśliwych majstrów do zrobienia przerwy obiadowej



Koniecznie trzeba wzdłuż Cinque Terre przepłynąć stateczkiem. Wszystkie miejscowości bez wyjątku są bardzo ładne, warto pochodzić uliczkami każdej z nich. Ale najpiękniejszy jest widok wybrzeża. Stromego, czasami skalistego, czasami porośniętego lasem, winnicami. Co jakiś czas pojawia się miasteczko przyczepione do góry, to wspaniały widok z morza. Nie da się tego zobaczyć przyjeżdżając koleją. Nie wiem dlaczego większość batelli omija Corniglię. Nie udało mi się do tej pory do niej wstąpić. Trzeba będzie tam chyba dojechać pociągiem.  W każdej miejscowości jest kilka ładnych kościołów, pnące się w górę uliczki a w Vernazzy na samej górze znajduje się zamek, spod którego murów roztacza się wspaniały widok na miasto, morze, port, góry. Vernazza to ustawiczne wspinanie się, to miejsce wymagające kondycji. Na szczęście uliczki są zacienione, więc da się to przeżyć. A warto ją przejść od dołu do góry.
Dopływamy do Vernazzy
Port w Vernazzy
Vernazza


Vernazza, placyk przy porcie

Vernazza, widok z Castello Doria











Opuszczamy Vernazzę, w górze Castello Doria
Piękne jest Porto Venere. Twierdza na górze i kościół San Pietro to niezapomniany widok z nadpływającego stateczku. Miasto wspina się w górę wokół wypełnionej łodziami zatoki. Niewątpliwą atrakcją jest położona poniżej chiesa San Pietro Grota Byrona. Dwa razy tylko udało mi się przyjechać tutaj drogą i zaparkować w miarę blisko. Co prawda raz to było w październiku, już dawno po sezonie. Przyjechałyśmy na kolację. Do dziś pamiętam głośne uderzenia fal o skały i wzbijającą się w górę podświetloną fontannę wody. Ogródek restauracji był obok skał, o które rozbijały się fale.

Różowe skały przed Portovenere

Wpływamy do Portovenere - twierdza i chiesa San Pietro
  

Portovenere


Port w Portovenere



Wypływamy z Portovenere
Do Portovenere nie dochodzi pociąg, więc najlepiej dostać się tam stateczkiem. I nie wolno jechać w te strony w weekend. Wtedy nie ma mowy, żeby zaparkować a także żeby dostać bilety na statek. W końcu tygodnia  najlepiej być z dala od wybrzeża, bo wtedy wszyscy Włosi jadą al mare. Jak jeszcze o tym nie wiedziałam, to nie popłynęłam do Cinque Terre z Lerici, bo nie było gdzie zaparkować przy porcie, w ogóle policja nie wpuszczała do miasteczka. Pojechałam wtedy górną drogą SP 370, SP 51. Niewiele zobaczyłam, bo do żadnego miasteczka nie udało się wjechać, nawet na obrzeża. Najbliżej udało się podjechać do Monterosso, ale niestety zapora pozwalała tylko na wjazd mieszkańcom. Ostatni przed miasteczkiem parking mieści nieco ponad 30 samochodów, czyli kropla w morzu.
Ostatnie z miasteczek przed Portovenere to Riomaggiore, z szeroką główną ulicą, na której  trafiają się samochody (mieszkańców, Włosi nawet w takim miejscu nie lubią poruszać się bez samochodu). W ubiegłym roku znalazłam tutaj hotel z parkingiem. Byłoby fajnie  mieszkać w samym Cinque Terre, ale po jakimś czasie z hotelu zrezygnowałam, bo cena 100 euro za noc zupełnie mi się nie podobała. 2 noce to majątek. W Riva Trigoso zapłaciłam o wiele mniej.

Dopływamy do Riomaggiore
Port w Riomaggiore







Murales w Riomaggiore
W Cinque Terre trzeba spędzić cały dzień i to też mało.  Najlepsza wersja to pojechać pociągiem do Monterosso, a stamtąd najbliższym stateczkiem do Portovenere. Zwiedzić miasteczko, wrócić statkiem do Riomaggiore i dalej już przemieszczać się pociągiem. Rozkład i taryfy batelli można sprawdzić na http://www.navigazionegolfodeipoeti.it/. Na razie jeszcze żadnych informacji konkretnych na ten rok tam nie ma, piszą, że będą na wiosnę. Słusznie, bo teraz nikt tam na morze się nie wypuszcza oprócz rybaków.

Wzdłuż stromego wybrzeża prowadzi słynna trasa Sentiere Azzurro (Ścieżka Lazurowa) od Riomaggiore do Monterosso, przez wszystkie miasteczka. !2 km długości, co najmniej 5 godzin marszu, nieraz po schodach, nieraz mocno pod górę. Płatna kilka euro. Nigdy się na to nie porwałam. Chciałabym przy następnym pobycie przejść Via dell'Amore, jedną z części Sentiere Azzurro, o długości 1 km pomiędzy Riomaggiore i Manarolą. Wykuta w skale w trakcie budowy kolei jako alternatywne krótsze połączenie tych dwóch miejscowości, stała się wielką atrakcją turystyczną. Prowadzi nad samym morzem, dostarczając niezapomnianych widoków. Uznawana jest za jedną z najpiękniejszych tras widokowych. Niestety ze względu na zagrażający turystom stan w 2012 r została zamknięta. Trwa generalny remont, część już jest gotowa, ale termin otwarcia całości jest dość odległy. Prawdopodobnie 2018 r.
Na zboczu widać Sentiere Azzurro
Niektóre odcinki trasy były zamknięte po zejściu błotnych lawin w październiku 2011 roku. Byłam tam miesiąc wcześnie. Najdłużej w Vernazzy, która najbardziej ucierpiała. Zginęło tam wtedy 11 osób a szkody materialne trzeba było usuwać bardzo długo. We wrześniu ubiegłego roku jeszcze ślady kataklizmu dawało się zauważyć. Podnieść się z takiego zniszczenia nie jest łatwo. Na wielkich tablicach można było zobaczyć zdjęcia z katastrofy i opis tragicznych wydarzeń.

Na budynkach w Vernazzy widać jeszcze ślady po alluvione
Kilka już razy byłam w Cinque Terre, ale ostatni wyjazd chyba mnie zniechęcił do powrotu. Jeżeli tam wrócę to tylko na risotto i spacer Via dell'Amore. A może też aby odwiedzić Corniglię. 
Jest tam niezaprzeczalnie pięknie, ale to piękno przesłaniają tłumy turystów. Rozkrzyczanych, rozpychających się. Włochy są coraz bardziej zatłoczone. Szczególnie te miejsca najbardziej znane. Spokój jest jedynie na głębokiej prowincji.
Pochwała miejscowego wina, które przynosi szczęście

Vernazza

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz